środa, 7 września 2016

Witam po wakacjach ;). Mam nadzieję, że aż tak bardzo się nie stęskniliście. Długo mnie nie było, no ale wakacje i te sprawy sporo wyjeżdżałam. Wiadomo, trzeba zwiedzać bunkry w Polsce. (Bunkrów nie ma, ale też jest... - Kto kojarzy ten cytat XD) Długo byłam nad morzem. Opaliłam się, chyba po raz pierwszy w życiu wyglądam jak człowiek, a nie jak białe widmo. Tak wam może wrzucę z dwa zdjęcia.

Uroki przyrody



Bateria Bluchera (u z umlałtem). Fajny kompleks jakby ktoś był w tamtych okolicach polecam wpaść.




Sesja Bałtyk

Ptaszek


Sesja Bałtyk monochromat

Jeśli macie ochotę to też pochwalcie się swoimi podróżami podczas wakacji.
Z chęcią poczytam jeśli jakieś się znajdą  :)

Hmm... Jeszcze nie zaczęłam intensywnej pracy z mikroskopem, na razie będzie musiał zaczekać, aż zakończę naukę do konkursu. ( Taaa pierwszy tydzień szkoły i już... Ze mną to chyba jest coś nie tak xd). Za to w wakacje przeczytałam fajną książkę Słowa Światłości, naprawdę przepiekny utwór, chociaż ciut długi z...900 stron...i to tylko jeden tom...eee... No tak, ale naprawdę warty przeczytania. Polecam. To będzie taki króciótki post, taki zeby zacząć. Informuję też z wielką przykrością, że posty mogą się pokazywać żadziej, ale mam nadzieję, że dam radę od czasu do czasu coś wrzucić :) To na razie tyle. Niedługo może pojawi się już jakaś pierwsza praca związana z mikroskopem. No to cześć.

czwartek, 30 czerwca 2016

Prezentacja multimedialna podsumowująca moje działania :)
Tak pomyślałam, że wstawię. Przez jakiś czas mnie nie będzie. Wakacje to jednak wakacje.

https://drive.google.com/file/d/0BwKe43eFXaqIRndFN0xTS3FQY0k/view?usp=sharing

czwartek, 16 czerwca 2016

I to znowu ja. Wszyscy się cieszą! Taaaa.... No dobrze to już żeśmy się pocieszyli a teraz przejdźmy do rzeczy. Ostatnio, miałam okazję, bo raz, miałam więcej czasu na robienie tego co mi się podoba, a i poszłam w jedno fajne miejsce. Na wycieczce byłam, we Wrocławiu i w Dreźnie. Zastanawiam się co wam opisać pierwsze. Wycieczkę, barwienie metodą Grama czy o tym wyjściu... No i tak się zastanawiam. No i najpierw wstawiłam to barwienie, a dzisiaj to.

Odwiedziny w gabinecie dentystycznym
Dzięki uprzejmości Pana dentysty, miałam przyjemność odwiedzić jego gabinet i zapytać się o różne rzeczy. W gabinecie jest mikroskop o tak wyglądający:


Jest genialny. Do czego służy taki mikroskop? Jak opowiada Pan dentysta, do tego by zobaczyć zęba z bliska. Szczególnie przydaje się przy leczeniu kanałowym, dzięki niemu można zobaczyć kanały lepiej i oczyścić je prawidłowo. Sama oglądałam powiększenie spod tego mikroskopu i było super. Nie podejrzewałam, że leczenie kanałowe jest takim wymagającym zabiegiem. można wykonać je bez mikroskopu jednak z nim jest o wiele łatwiej, szybciej i precyzyjniej.



 W dodatku ten zabieg jest potwornie długi, jak usłyszałam, że miałabym leżeć z półtorej godziny, to aż poszłam i umyłam zęby. Obiecałam sobie, że nigdy w życiu nie dopuszczę by mnie to spotkało brrrrrr! Właściwie każdą rzecz można wykonać pod tym mikroskopem, ale nie każdą trzeba. Jednak przy leczeniu kanałowym bardzo się przydaje. Dodatkowo jest wygodny, ten który ja oglądałam był przyczepiony do sufitu. Fajnie tak sobie pooglądać. Użycie tego mikroskopu jest stosunkowo proste i nie wymaga on specjalnej konserwacji. Dodatkowo było mi dane zobaczyć również specjalistyczne narzędzia używane w tym właśnie leczeniu.


No super tam było. Dowiedziałam się wielu nowych rzeczy. Mikroskop był świetny i generalnie wypad udany. To na razie tyle :) 
Alicja

sobota, 11 czerwca 2016

Witajcie! Oto ja. Muminki się cieszą? No ja mam nadzieję. Dziś przedstawiam projekt co najmniej na skale światową, arka Noego to przy tym łupinka orzecha. Niezwykle to niepojęte. Oczywiście opowiem jak cały proces przebiegał i jak zrobić to wszystko samemu, szkoda, że nie jest to łatwe...Uwaga Uwaga przedstawiam:

BARWIENIE BAKTERII METODĄ GRAMA

Jak pisze ciocia Wikipedia : "Metoda Grama – metoda barwienia bakterii. Pozwala doświadczalnie zróżnicować te organizmy na dwie duże grupy (Gram-dodatnie i Gram-ujemne) ze względu na różnice w budowie ściany komórkowej oraz, co za tym idzie, także pewne różnice w fizjologii i podatności na leki."  

Dowiedzmy się też, że pan który wynalazł sobie taką metodę nazywał się Hans Christian Gram ( Nie Grey XD). Był sobie Duńczykiem w 1884r. I to tyle. Z tych ważnych, a teraz będą same głupoty. Nie, no dobra nie. Trochę treści też będzie. ( ale nie martwcie się tylko trochę).

KROK 1 
"Aż tyle tego potrzeba? *ten szok na twarzy* Naprawdę? Nie, no wolne żarty..." - Ala w międzyczasie, a propo potrzebnych akcesoriów.


Trochę tego jest i właśnie to jest ta największa trudność. Trzeba mieć barwniki. Nie jestem pewna czy da się je kupić tak normalnie w sklepie ponieważ ja to robiłam przez internet. ( i zapłaciłam jak za zboże tak nota bene)

Barwniki/odczynniki które trzeba mieć:
Fiolet ( jakiś, może być krystaliczny, ja taki miałam, może być inny jednak najlepszy jest ten)
czyli: 
  • Fiolet krystaliczny
Płyn Lugola, na szczęście można go kupić w aptece:
  • Płyn Lugola ( najlepiej 90%)
Oraz Safranina lub fuksyna karbolowa, czyli barwniki czerwone. Ja użyłam safraniny
  • Safranina O
I alkohol... Największa moja zmora. Ponieważ wszystkie barwniki miałam, to musiałam nie miec alkoholu. Oczywista, oczywistość. Coś zawsze musi się spie...O przepraszam, chciałam powiedzieć zepsuć. Więc tak najlepszy jest etanol, ale może być również inny. Ja użyłam alkoholu etylowego, z domieszką izopropylowego i benzylowego. Taki miałam,taki dałam
  • Etanol ( podobno najlepiej z acetonem)
  • Woda destylowana ( nieobowiązkowe) lub tzw. kranówa
Reszta zgrai czyli tzw. przybory
  • pipety, najlepiej kilka, dobrze jakby były szklane.
  • szkiełka podstawowe
  • jogurt
  • dostęp do palnika ( np. w kuchni w domu)
  • szalki petriego, jakieś talerzyki
  • obiektyw x100
  • płyn imersyjny
  • pęseta
No to jeśli mamy to wszystko możemy wkroczyć do akcji. 
KROK 2
"Bo mi się to nie trzyma! ( o szkiełku) No czemu to się tak przekręca? Co jest z tą pęsetą nie tak?" - Ala o opalaniu szkiełka nad palnikiem


Więc bierzemy sobie dwa szkiełka podstawowe i jogurt. Wykonujemy rozmaz z jogurtu, robiłam już kiedyś rozmaz krwi na tym blogu więc zażyjcie jeśli nie wiecie jak wykonać rozmaz ;) Zapraszam. Robi się to w identyczny sposób. Warstwa jak najcieńsza szkiełko najlepiej w całości pokryte. Tu drobna rada, dobrze jest powtórzyć to kilkukrotnie i przygotować sobie kilka szkiełek z rozmazem. Jest spora szansa, że coś w międzyczasie się nie uda i wszystko zostanie zniszczone. Kiedy już mamy gotowe szkiełko zostawiamy je do wyschnięcia, na nie wiem koło pół godziny do dwóch minimum. Jest to niezbędny krok ponieważ jeśli jogurt dobrze nie wyschnie to po prostu spłynie w dalszej części wraz z wodą lub alkoholem. Kiedy już wszystko wyschło łapiemy szkiełko pesetą. (Nie wychodziło mi to jakoś, szkiełko mi się przesuwało i cały czas miałam wrażenie, że mi zaraz wypadnie. Co jest ze mną nie tak? Że nawet szkiełko mi się kręci? *Oburzona*). Bierzemy i przystawiamy je w pobliże palnika, tak żeby nie było w samym ogniu, ale kilkanaście cm nad i przesuwamy powoli, z jednej, z drugiej strony kilka razy. To pomoże usunąć wszelkie pozostałości wody i zabezpieczy jeszcze bardziej przed uszkodzeniem preparatu. No i mamy preparat ( lub kilka) pora na barwienie.

KROK 3
"Ale fioletowe, ale fajne (zachwyt, love forever itp.)" - O fiolecie krystalicznym.


Barwimy trzema barwnikami. W pierwszej kolejności nasz preparat pokrywamy cieniutką warstewką fioletu i rozprowadzamy go po całym preparacie. Odczekujemy kolo 3 minut, bierzemy sobie szkiełko w rączki nachylamy nad szalką i powolutku delikatnie spłukujemy wodą. ( Jest też opcja, jeśli ktoś ma spryskiwacz do kwiatków. To można go wtedy użyć, na takiej malutkiej mgiełce. Efekt jest lepszy, ale ja nie posiadam tak zaawansowanego sprzętu. Ja mam same podstawowe przyrządy: Pełen zestaw do preparowania, barwniki, książki. Kto by pomyślał o tryskawce do kwiatków. A zresztą ja mam w domu same kaktusy, bo nie podlewam kwiatków :P Dobra koniec ironii) Kiedy preparat będzie już wolny od filetowego barwnika pora na płyn Lugola

KROK 4
"A to alkoholem trzeba było? Ups..." 



Następny w kolejności jest płyn Lugola, nim również pokrywamy szkiełko i odczekujemy chwilkę. A propo szkiełek najlepiej by były odtłuszczone/ bardzo dobrze umyte. Raz że lepiej widać później, a dwa, że łatwiej się rozprowadza barwniki. Odczekujemy chwilkę i spłukujemy preparat w ten sam sposób tylko alkoholem! Nie wodą! Nie popełniajcie tego samego błędu co ja... W dodatku również pozostałości fioletu krystalicznego powinny spłynąć ładnie i w końcu przechodzimy do ostatniego barwienia.
KROK 5
" Co to za czerwień szatana? Ale to paprze...Ojć. Na pewno zejdzie ze stołu, mamo!"

No więc z cytatu wynika, że Safranina brudzi (zresztą jak fiolet krystaliczny). Robimy to samo jak z dwoma poprzednimi, rozprowadzamy, czekamy, spłukujemy już wodą i gotowe. Nareszcie!
Dajemy pod mikroskop i oglądamy. Musimy mieć obiektyw x100 i płyn do immersji. Nakrapiamy kroplę na szkiełko i już możemy obserwować, bakterie oraz różne ciekawe struktury.

 W mikroskopie wygląda to znacznie lepiej niż na zdjęciach, ale mam słabą kamerę. (Mówiłam, że będę narzekać na kamerę? Mówiłam, i co? Miałam rację). Te zdjęcia tu umieszczone to kilka z tych, które zrobiłam. jeśli wy też będziecie próbować pochwalcie się swoimi obiektami w komentarzu. Zachęcam w ogóle do komentowania i zostawiania swojej opinii, niezmiernie miło mi się je czyta. :) No to tyle na dziś. Kończę ten wpis, trzymajcie się i do następnego.
Alicja



niedziela, 5 czerwca 2016

Z cyklu "Największe zagadki wszechświata" cześć #4
Czym jest Basia?
W współpracy z NASA oraz tajną organizacją władająca światem ( odhaczyć nawiązanie do illuminati - wygrałam życie) spędziliśmy wiele czasu na badaniach. Musieliśmy absolutnie odkryć z jakim Basiowym gatunkiem mamy do czynienia. Dzisiaj będzie trochę na poważnie, miejmy nadzieję, że się nie zanudzimy wszyscy razem, ale no czasem trzeba. Opowiem dzisiaj o dwóch gatunkach żyjących na kuli Ziemskiej. O ile pierwszy jest wszystkim dobrze znany - mam na myśli rozwielitki :), to drugi to tajemna tajemnica tajemnic. A więc... Czym jest Basia?

ROZWIELITKA
( Już wiemy, że Basia bynajmniej nie jest rozwielitką)
Inaczej nazywana jest Dafnią, jest stawonogiem pływającym w słodkich wodach. Poruszają się za pomocą skoków co można łatwo zaobserwować posiadając taką rozwielitkę ( Ja posiadam mini hodowlę w kuchni, w słoiku :P Karmię je kaszką młodszego brata). Wielkość waha się w granicach od jednego milimetra do troszeczkę ponad pół centymetra. W warunkach naturalnych żywią się glonami, bakteriami lub jakimiś drobinkami organicznymi. Wchodzą w skład planktonu i np. można je kupić ususzone w sklepach akwarystycznych jako pokarm dla ryb.( + dla rozwielitek za bycie pozytywnie wykorzystanym pośmiertnie). Mają zdolności do filtrowania wody i są również wykorzystywane pod takim kierunkiem. Żyją krótko, ale potrafią się dostosować do przeróżnych środowisk. czego dowodem jest, ze udało mi się złapać kilka w parkowej rzece, ( która tak tylko nawiasem mówiąc jakoś czysta szczególnie to nie jest). U rozwielitek występuje coś na rodzaj przemiany pokoleń, którą zapewne znacie z którejś tam lekcji biologii. Na przemian jedno pokolenie rozmnaża się bezpłciowo, drugie zaś normalnie płciowo. Gatunków rozwielitek jest masa. Naprawdę jest ich spora ilość i tu ciekawostka, niektóre z nich zagrożone są wyginięciem i są pod ochrona. ( Także uważajcie co łapiecie bo wam FBI wbije na chatę).

A teraz, wiadomość, na którą wszyscy czekali. Niezwykle ważna informacja, news z pierwszej ręki. Rzecz tka ważna, że wyprzedza wszystkie rankingi modowe. Pierwsze strony gazet podają tylko to. CZYM JEST BASIA?
Udało mi się to odkryć, otóż Basia należy do gatunku Polyphemus Pediculus ( OMG co to za nazwa w ogóle jest, ja rozumiem łacina łaciną, ale żeby aż tak? A tak w ogóle to łacina spoko język).
Basia nosi jednak piękną polską nazwę --->
Okogłów, (Polyphemus pediculus) - gatunek niewielkiego skorupiaka, zaliczanego do rzędu wioślarek. Czyli do tego samego rzędu co rozwielitka, o czym wcześniej nie wspomniałam. Można powiedzieć, że Basia i rozwielitki to tak troszku krewniaczki. "Bo wszystkie Basie to jedna rodzina...". Choć nazwa gatunkowa Basi jest niezwykle piękna, to wolę jednak pozostać przy nazywaniu mojego żyjątka Barbarą. Mimo wszystko jakoś tak mi milej. Jak już pisałam, Basia zmarła, ale na zawsze pozostanie w naszych sercach. Może niedługo jakiś krewniaczek Basi ( z mojej tajnej fabryki rozwielitek) zostanie wybarwiony i przedstawiony dla szerszego grona. Kto wie? W sumie to ja się trochę pobawiłam tymi barwnikami ostatnio... Chcecie wiedzieć co mi wyszło? Wyszło mi... C.D.N (Urwałam jak Polsat :P). Dowiecie się zapewne w następnym wpisie.
A tu czyjaś inna Basia, też ładna, choć ten ktoś ma zdecydowanie lepszą kamerę niż ja, ale na jej jakość będę narzekać dopiero następnym razem. Także przygotujcie się na solidną porcję typowo Polskiego marudzenia. Odsyłam was też do zobaczenia Basiowego porodu na żywo:

https://vimeo.com/98694410

No i cześć

Alicja





czwartek, 2 czerwca 2016

Basia!

BASIA!

Tam dara dam. Oto ja z nową porcją perypetii ze świata małych istotek. W dzisiejszym odcinku poznamy tajemniczą Basię. Kim jest? Juz lecę z odpowiedzią. Właściwie to ja nie jestem do końca pewna kim lub bardziej czym, jest Basia. Dlatego dla ułatwienia, a także ku czci jej uroczej aparycji dostała ona imię - Basia. ( Proszę wszystkie Basie by się nie obrażały, to pierwsze imię jakie mi przyszło na myśl i tak już zostało). No więc nasz tajemniczy obiekt pływający został złowiony pewnego pięknego dnia w stawie w parku wraz z wieloma swoimi pobratymcami ( czytaj rozwielitki etc.). Został jednak wyselekcjonowany do dalszych badań przez NASA i orzeczono jako obiekt ten jest niezwykle interesujący. Przedstawiam aka skorupiaka co się zowie Basia.

Oto i tajemnica wyjaśniła się. Nastała nowa era. Basia się objawiła i teraz już nas nie opuści. Piszcie czy wam się podoba :) Bo mnie osobiście - Tak i myślę, że o niej długo nie zapomnę. Jednak z przykrością donoszę, że Basia odeszła, jakąś godzinę po eksperymencie, niestety nie wytrzymała stresu związanego z rozwijającą się karierą. Nowa gwiazda internetu niestety pożegnała się z życiem doczesnym.

R.I.P 
Basia 2016-2016
"Spieszmy się kochać rozwielitki, tak szybko odchodzą" -Alicja kiedyś, gdzieś

Święta prawie rozwielitka Basia opuściła mnie niestety, ale nie smućcie się kochani, spoczywa w pokoju. Malutka istotka. Naprawdę dzięki, że malutka bo jakby urocza Basia była ciut większa tak no nie wiem z kilka centymetrów myślę, że mogłabym z kolei ja tego nie przeżyć. Moje istnienie na Ziemi zostałoby bezpośrednio zagrożone i prawdopodobnie zmarłabym na zawał serca albo jakąś chorobę psychiczną spowodowaną widokiem tego monstrum. Cieszmy się zatem że Basie, rozwielitki i inne wrotki, żyjątka są takie małe jakie są. Niech nigdy nie będą większe!

Może jesteście ciekawi jak taką Basię, Kasię, Michała lub innego zwierzaczka (Millllluuuusi jest, serio) pozyskać na własność choćby na te kilka godzin, co? No czemu by nie, mogę opowiedzieć jak sobie taką skombinować. W końcu nikt chyba nie sprzedaje ich na eBayu, więc trzeba sobie radzić samemu.

Przyrządy potrzebne do odnalezienia, złapania, osadzenia w preparacie, opcjonalnie uśmiercenia 
( Boże mordercy!), żyjątka wodnego: pipeta, słoiczek( jakiś pojemnik), igła preparacyjna( lub coś czym można ewentualnie Basie troszku posunąć), dobre światło, szalka Petrirgo/talerzyk,  oczywiście mikroskop ( nie do samego pozyskania, ale do zobaczenia jej lepiej), jeśli preferujecie wersję z mordem na niewinnej istocie to alkohol, oraz szkiełka.

Krok pierwszy i chyba najważniejszy, uwaga, jest bardzo trudny, przygotujcie się do tego, to niezwykle skomplikowane. 
Musicie opuścić mieszkanie/dom/szeregówkę/karton pod mostem/cokolwiek i wyjść na dwór. Wiem, że straszne, niestety może oślepiać słońce, należy to przeżyć i zostawić komputer. Dla niektórych może się to okazać niewykonalne, więc musicie poświęcić część z was i wysłać pechowców na misję na powierzchnię. No dobra a teraz na serio, szukacie jakiegoś miejsca z wodą, stojącą lub płynąca, pełna dowolność. Dobrze by było gdyby była ciut większa niż kałuża czyli np. staw, rzeczka etc. kiedy już taką znajdziecie, możecie się przyjrzeć i jeśli widzicie takie male cosie co się ruszają, to bardzo dobra oznaka, jeśli nie to jeszcze nic nie oznacza. Różne są warianty tej operacji i nie mogę opisać wszystkich jednakże 3 najbardziej prawdopodobne.

-Jest ich tak dużo jak chińskich produktów na wolnym rynku - wtedy bierzemy słoik/pojemniczek, zanurzamy w wodzie, łapiemy je, zakręcamy. Oto mamy kilkadziesiąt różnych Basiów.

-Widać kilka, jeśli tak wtedy bierzemy pipetę i staramy się zassać poszczególne rozwielitkowate twory do słoiczka/probówki zamykamy i już posiadamy n liczbę istotek do oglądania.

-Nie widać ich, to jest ten najbardziej dramatyczny przypadek, w którym musimy zaufać i wierzyć, że one tam są. Nie polecam dla ludzi słabej wiary, ale no niestety trzeba przyjąć to założenie i liczyć na szczęście. Wtedy bierzemy pipetę i staramy się nabrać wody z dennej części akwenu. Oznacza to ze nie zaciągamy mułu, bo piasek nam nie potrzebny tylko wodę z dna. Każdą taką partię zassanej wody wlewamy do naszego pojemniczka i patrzymy czy złapaliśmy jakiegoś wariata. Jeśli nie, czynność ponawiamy do skutku jeśli jesteśmy wystarczająco zdeterminowani/ nie mamy nic innego do roboty/ ktoś celuje nam w głowę i oczekuje zapłaty w rozwielitkach lub nudzimy się i/albo szukamy nowego akwenu wodnego/ porzucamy całe przedsięwzięcie/ jedziemy w Bieszczady.

Kiedy już mamy tego naszego Basiowego twora pora na jego bliższą obdukcję. Musimy przecież stwierdzić co to za wspaniałe stworzenie i popodziwiać jego nadzwyczajną urodę. ( Byle nie za blisko, przynajmniej jeśli chodzi o kontakt fizyczny, u obserwatorów bardziej wrażliwych estetycznie, nie przepadających za robakami/ żyjącymi małymi kopiami Obcego, wymowna aparycja tych istotek może wywoływać niepożądane skutki uboczne. Mam na myśli krzyki paniki, obrzydzenia i generalnie negatywne uczucia.) Obieramy za cel jedną z naszych Baś i zasysamy ją pipetą wraz z odrobiną wody z naszego pojemnika i teraz mamy dwie opcje

1. Wkrapiamy wodę wraz z żyjątkiem na szalkę lub talerzyk ( zalecam, jeśli używamy szalki petriego ułożyć ją na czystej kartce papieru zapewnia ona lepszy widok) i oglądamy. Kiedy już nacieszymy się naszą zdobyczą należy znowu pipetą wziąć tą kuleczkę jaką to zwierzątko zapewne będzie i przenieść na szkiełko podstawowe. Jest to trochę problematyczne, ale wykonalne. Pamiętajcie tu wielka UWAGA. Nigdy nie nakrywajcie preparatu szkiełkiem nakrywkowym, te żyjątka zwykle są za duże by to zrobić i niestety możecie je po prostu rozgnieść ( tak zginęła moja pierwsza rozwielitka, miałam traumę po tym jak w bestialski sposób ją zabiłam, wypłynęły jej wnętrzności...). Także pamiętajcie, że używacie tylko jednego szkiełka. Jeśli chcecie obejrzeć żyjątko żywe należy je umieścić w małej kropelce wody, wielkość ma znaczenie ponieważ jesli kropla będzie za duża to nie macie szans aby je zobaczyć ponieważ Basiostwór będzie w tej kropli pływać szaleńczo jakby bawiło się w wyścigi z samym szatanem. Jeśli zaś będzie za mała, stworek może się przedwcześnie udusić lub też zacząć się kręcić niczym turbina. Kiedy już wszystko zrobimy, wkładamy ją pod mikroskop i patrzymy najlepiej pod powiększeniem x4. Taki mniej więcej możemy otrzymać wynik:

Powłoka rozwielitki


Rozwielicia

Tył rozwielitki

Oczko

Cała rozwielitka

to zielono zólte to najprawdopodobniej fragment układu pokarmowego


Odnóża


Rzęski czuciowe rozwielitki
2. Drugi sposób niektórym może wydawać się okrutny ale nauka wymaga ofiar, że tak powiem po trupach do celu. Nasze żyjątko należy uśmiercić. Należy być humanitarnym, zapewnić Basi szybką śmierć/ uregulować jej sprawy spadkowe/ zapewnić jej rodzinie godny byt. No generalnie należy zrobić wszystko tak jak poprzednio z tym ze do szalki petriego/ talerzyka przed umieszczeniem żyjątka w mikroskopie należy dokropić alkoholu o wysokim stężeniu. Jest to prosty sposób, działa praktycznie natychmiastowo. Najlepiej jeśli alkohol wkrapiamy drugą pipetą. 

No i wtedy możemy oglądać takie cudne Basie. Warto? Ja sądzę że tak. Przy drugiej opcji jesli posiada sie odpowiedni barwnik można zabarwić żyjątko ( ja tego nie robiłam) i otrzymać coś takiego:
Preparat nie jest zrobiony przeze mnie, jest to egzemplarz kupiony wraz z mikroskopem i nie są mi znane tajniki wykonania owego preparatu jeśli kiedyś je poznam to wam opisze jak to się robi. Kto wie? Może to nastąpi i to wcale nie w odległej przyszłości. Może. No, a na razie to tyle, z mikroskopowego świata Basiów żegna 
Alicja



poniedziałek, 23 maja 2016

Pyłki Pyłki
Oto i pyłki ta da dam! Te są akurat z jaskra :) 
Tę pszczółkę, która tu widzicie zowią Mają... Pyłki kwiatowe. Jako iż nastała wiosna ( szybko się zorientowałam - realy?), poszłam sobie do parku. Po kiego grzyba ja tam poszłam? Ano po to by pozbierać kwiatuszki :). Nie mam zamiaru co prawda być florystką tylko rozłożyłam tek kwiatuszki na części pierwsze. Do tych pyłków, a raczej do ich obejrzenia podchodziłam kilka razy. raz zebrałam kwiatki, ale mi się nie udało zrobić z nich preparatów w odpowiednim czasie no i przepadły. Uschły i pyłków nie udało mi się już zebrać. Generalnie to u mnie przynajmniej straszny problem z zebraniem tych pyłków.


Grafika z sieci 
 U mnie niestety w pąkach kwiatów nie zostało już zbytnio wiele pyłku, albo był wysuszony, albo już wywiany etc. W każdym bądź razie troszeczkę udało mi się uzbierać i oto prezentuję wyniki. Pierwszy opisywany pyłek o kształcie kulistym pochodzi z jaskra (Jaskier jest genialny - pozdro dla kumatych :P). Szkoda, że nie mogę tych kuleczek obejrzeć pod mikroskopem stereoskopowym, ale takiego to się raczej nigdy nie dorobię.
 W takim mikroskopie to widać naprawdę dobrze. W trójwymiarze i okazuje się że wcale nie są takie kuliste.


Zdjęcie pyłków spod mikroskopu stereoskopowego

Tu jeszcze kilka zdjęć z pyłków jaskra. Generalnie wszystkie pyłki są złociste/żółte/pomarańczowe. Pyłek kwiatowy to męskie komórki rozrodcze produkowane przez kwiaty. Aby z kwiatu powstał owoc pyłek z pylników musi się dostać na znamię słupka, następuje zapłodnienie i rozwój zarodka nowej rośliny. Jednym ze sposobów by zapłodnienia następowały częściej jest duża ilość pyłku produkowana przez kwiaty.

Pyłek kwiatowy jest oprócz miodu podstawowym jedzeniem pszczół. Miód to pokarm dostarczający energii, pyłek to białko, tłuszcze, sole mineralne, witaminy, kwasy organiczne i hormony.

To jest ziarenko pyłku, nieznanej mi niestety rośliny, o małych kwiatuszkach z białymi płatkami.
Na powierzchni ma wypustki. Jednno z najładniejszych jakie udało mi sie znaleźć


To dwa zdjęcia pyłku z glistnika jaskółczego ziela ( Jaskółka :P). Należy uważać podczas zbierania, jego kwiatów lub innych części tej rośliny ponieważ jest trująca - jej sok o żółtym zabarwieniu. ( no chyba że jesteś wiedźminem :) ) A z trujących roślin to udało mi się znaleźć Barszcz Sosnowskiego...Nawet go zerwałam nie wiedząc, że to on, ale na szczęście nie dotykałam go za bardzo i nic mi nie jest. Drugą sprawą jest też to, że Barszcz Sosnowskiego w maju jeszcze nie ma aż tak szkodliwego wpływu na skórę, nie parzy jeszcze.
Jaskółcze ziele Roślina trująca
Zdarzają się zatrucia spowodowane spożyciem dużej ilości glistnika lub jego przetworów. Przytrafiają się one narkomanom próbującym stosowania glistnika w zastępstwie maku lekarskiego
To kuleczki pyłku niezapominajki. Udało mi się ich kilka znaleźć i pobrać z nich pyłek. Dużo go co prawda nie było i ziarenek w preparacie jest niewiele, są też bardzo od siebie oddalone



Podsumowując to tyle. Mam nadzieję że uda mi się również zrobić preparaty z pyłków traw. Tez są śliczne. Są też większe. Jednak nie to w najbliższym czasie. Już niedługo ukarze się nowy post, w którym poznacie Basię. Kim jest Basia? Nie mogę zdradzić, ale sądzę że nie spodziewacie się tego. Do zobaczenia! Z Zaczarowanego Ogrodu żegna was
Alicja



środa, 18 maja 2016

A dzisiaj będzie może krótko, ale opowiem o czymś super fajnym. Otóż hmmm... Pisałam, że noszę okulary? Nie? W takim razie, noszę i mam nawet całkiem sporą wadę wzroku. Udało mi dogadać z moją Panią Okulistką z gabinetu, do którego chodzę na badania. Więc umówiłyśmy się na spotkanie względem mikroskopu jaki posiada ona w swoim gabinecie. Chętnie odpowiedziała na moje pytania i miałam okazję się dowiedzieć o oku, a nawet  je zobaczyć. Niestety nie wiedziała jak ten mikroskop był zbudowany, ale to nieważne skoro był genialny. Opowiedziała mi co tam widać, bardzo miło i precyzyjnie. Zobaczyłam oko swojej mamy. Dowiedziałam się jak się wyjmuje różne obiekty z oka np. kawałki szkła lub metalu. robi się to specjalną igłą, patrząc w taki właśnie mikroskop. Niestety nie mogłam zrobić zdjęcia oka mojej mamy bo po prostu nie miałam jak, ale mogę powiedzieć, że fajnie wyglądało. Ślicznie widać tęczówkę i rzęsy, chociaż w badaniu wzroku pewnie to akurat nie jest najważniejsze. W każdym bądź razie przeprowadzenie takiego badania - fajna sprawa.
 Tu zamieszczę schemat budowy oka. Dzięki mikroskopowi optycznemu można zobaczyć jego zewnętrzną część: tęczówkę, soczewkę, rogówkę, źrenicę.I np. sprawdzić czy nic się nie utkwiło w oku, lub nie przedostało się przez twardówkę do jego głębi. Oczy to chyba moja ulubiona część ciała. Tyle mówi o człowieku. przez nie wydobywa się siła i wewnętrzna moc. I jeszcze do tego potrafią być przepiękne. Genialnie zobaczyć je z jeszcze bliższej odległości. Może akurat takie badania nie zostały stworzone by podziwiać oczy pacjentów, ale przecież kto zabroni. Bez takiego mikroskopu nie jest raczej możliwe by zobaczyć oko kogoś innego w takim powiększeniu.


 A to gabinet Pani okulistki. Bada się tu wzrok ( Odkrycie Ameryki normalnie). Sama do niego chodzę. Rożne rzeczy mi tu robili. Np. z punktu widzenia pacjenta takie badanie nie jest zbytnio przyjemne. Trzeba się patrzeć w światło i mieć otwarte oczy cały czas. Im bardziej łzawią tym bardziej cię to światło razi. Jest to jednak czasami niezbędne badanie. Wykonuje się je dość często by to oko zobaczyć po prostu. Okulista może wykonać badanie ostrości oka, to najpopularniejsze albo np. badanie dna oka - Wykonuje się dużo rzadziej i jest bardziej skomplikowane. Jest to bardzo istotny zabieg/badanie, które stanowi podstawę pracy nie tylko  okulistów, ale także kardiologów, diabetologów i neurologów. Badanie dna oka wykonuje się podczas oftalmoskopii. Używa się wtedy specjalnego narzędzia – oftalmoskopu, który oświetla siatkówkę i pokazuje dno oka za soczewką. Wycieczka w każdym bądź razie fajna, ciekawa i inspirująca. Jeśli macie jakiś kontakt z okulistą zapytajcie się czy też nie moglibyście zobaczyć. Może ktoś będzie tak miły jak moja Pani okulistka i udostępni na chwile. Robi wrażenie. Na dziś to tyle. Myślę, że niedługo coś większego się pojawi. Także "winter is comming" i coś się pojawi. ;)
To do następnego wpisu
Alicja

sobota, 14 maja 2016

Szpiedzy z krainy Deszczowców donoszą, pojechałam, zobaczyłam, wróciłam. Oto jestem! Muminki się cieszą :) Hura. No dobra byłam na pikniku naukowym. Nie ważne, ze odbył się tydzień temu a ja pisze to dopiero dziś. Nie ważne, zupełnie. Wybrałam się z tatą do Warszawy na Piknik Naukowy, pomijając perypetie dojazdu jesteśmy już na miejscu. Wszędzie pełno ludzi, byłam już kilka razy na pikniku i chyba w tym roku było najwięcej ludzi. Impreza jest już dość znana i naprawdę w niektóre miejsca ciężko się dopchać żeby cokolwiek zobaczyć. Stoisk było sporo, ale wydaje mi się, że mniej niż w ubiegłych latach. Było kilka naprawdę świetnie przygotowanych stoisk, ale i kilka na których się zawiodłam.

Zacznijmy od tych części które podobały mi się najbardziej. Tegoroczny piknik poświęcony był zdrowiu to też było sporo o zdrowej żywności, stylu życia etc. Z tego działu fajne było stoisko biotechnologii bodajże i Carrefoura ( czy jak to się pisze no "kerfur" w każdym bądź razie to chyba był). Były różne quizy i zabawy, sporo ich generalnie było na wszystkich stoiskach. można było w poszczególnych punktach wykonywać jakieś zadania, otrzymywać kody i zgarniać nagrody, ale mi się osobiście nie chciało za tym ganiać. Dobrze zrobione było stoisko Kopernika (na którym dowiedziałam się np. że na księżycu ważyłabym 10 kg - pomarzyć dobra rzecz). Miałam okazję z kolei w jakimś fizycznym stoisku oglądać wyrzutnię zbudowaną z magnesów. Fajna była, muszę koniecznie zbudować taką w domu ;) Będę skracać o głowy heretyków z wyrzutni na magnesy neodymowe. Kto idzie ze mną? Fajne były stoiska chemii, ale tam bardzo ciężko było się wcisnąć. mimo to przywiozłam saszetkę z glutkiem z boraksu i alkoholu polietylenowego. Jedno z najbardziej zapadających w pamięć było spotkanie z panem z klubu astronomów, który poświęcił no z 15 minut na taką normalną rozmowę jak człowiek z człowiekiem o urządzeniach astronomicznych typu kwadrat, oktant, sekstant, astrolabium. Był naprawdę miły i na serio dobrze tłumaczył. Pamiętam, że w którymś miejscu było stoisko technikum drewna ( jakkolwiek to brzmi) i tam należało odgadnąć jaki to gatunek egzotycznego drzewa po desce. Pan prowadzący podpowiedział, że to drzewo, które miał odgadnąć taki gościu nazywa się tak jak kolor deski. Deska była taka fioletowo- różowo-czerwona i tylko ja trafiłam że to był kolor amarantowy. To drzewo nazywało się amarant XD. Zabawy, zagadki i quizy naprawdę były genialne. To tylko jeden z przykładów a było ich mnóstwo. Przywiozłam też sobie mnóstwo ulotek, gazetek, ciekawych książeczek i wiele innych  rzeczy, a przede wszystkim fajne wspomnienia.

Zawiodłam się natomiast stoiskiem na które bardzo liczyłam tj. swoje miejsce miała Wojskowa Akademia Medyczna i liczyłam, że będzie u nich coś fajnego. Niestety nie było. Zbierali tylko zgody na pobrania komórek macierzystych. Nie wczytywałam się bo  i tak jestem jeszcze za młoda ale w przyszłości mam zamiar oddawać krew, może i komórki macierzyste? Kto wie? No ale mimo wszystko myślałam że będzie coś więcej. Strasznie byłam zajarana żeby akurat to co oni przygotowali zobaczyć. Jakoś nie szczególnie spodobał mi się też teleskop, liczyłam, że będzie w nim widać coś więcej ( na którymś z punktów od astronomii to było). Generalnie brakowało mi też takich nauk jak historia, sztuka, kultura. W tym roku praktycznie nic o nich nie było. Może dlatego, że tematem przewodnim było zdrowie? Trochę mi było smutno, że nie wszędzie udało mi się wejść. Było zatrzęsienie ludzi.

Event oceniam bardzo pozytywnie. Polecam wszystkim. pojedźcie i przekonajcie się jak tam jest fajnie. Bo naprawdę jest super. Można dowiedzieć się fajnych rzeczy, sporo zobaczyć. Można też porozmawiać z kimś kto się tym co cię interesuje zajmuje na codzień. Wszyscy są mili, nie tylko obsługa stoisk, ale też ludzie odwiedzający piknik. Dużym zaskoczeniem było dla mnie kiedy zobaczyłam taką babcię na oko po 80 która powolutku szła sobie i oglądała co też tam naukowcy robią. Naprawdę wspaniała atmosfera, można brać udział w doświadczeniach. Wszystko to zostało przygotowane dla nas, dla zwykłych ludzi, których trochę pasjonuje nauka albo po prostu chcą spędzić czas z rodziną w fajny, oryginalny sposób. Nie bójcie się pytać! Ci naukowcy i fani przyszli tam po to by podzielić się z wami swoją wiedza, chętnie wam o czymś opowiedzą. Tak jak mi pan na stoisku klubu astronomii :) Warto pojechać. 10/10. Jedynie pamiętajcie by wziąć ze sobą wodę i najlepiej coś do jedzenia, bo ceny są z kosmosu! :P

To tyle na dzisiaj trzymajcie się i do następnego wpisu. Zdjęcia (jakieś tam mam, nie robiłam ich zbyt dużo, za bardzo pochłonięta byłam oglądaniem tego wszystkiego) dodam może jutro, kiedy je przekopiuję z aparatu. Szpiedzy z krainy Deszczowców pozdrawiają.
KONIEC RAPORTU podpisano naczelny poszukiwacz przygód i utopców
Alicja

czwartek, 5 maja 2016

A dzisiaj będzie o pleśni. Postaram się ją ładnie opisać chociaż niezbyt dobrze się czuje. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie gładko. To doświadczenie zrobiłam już jakiś czas temu, ale z braku czasu nie miałam kiedy o tym napisać. Z braku laku zrobię to teraz. Przepraszam że mnie tyle nie było i że już się zaczął maj, a planowałam to wstawić jeszcze w kwietniu. Wyszło jak wyszło nie przedłużając. No to lecimy:
Pleśń jest grzybem i jak każdy grzyb rozmnaża się przez zarodniki. Tutaj właśnie możemy zobaczyć zarodniki, które osiadły na bąbelku powietrza

Zarodnia grzyba, pleśń ta była hodowana na chlebie

Strzępka grzybni. Musze przyznać, że strasznie podobają mi się te zdjęcia. Są cudowne.

Tu jeszcze inny fragment z tego samego preparatu

W centralnej części tego zdjęcia dobrze widać zarodnik. Słodka czarniutka kuleczka :)

Ta pleśń z chleba była już bardzo hmmm "dojrzała". Długo ja trzymałam i była naprawdę wielka. Cały bochenek pożarła


Kolejne zdjęcia tym razem bardziej z bliska

Tu zarodnia w dużym powiększeniu



To już natomiast jest drugi gatunek pleśni. Ta została wyhodowana na skrobi czyli w moim wypadku na mące ziemniaczanej i w mikroskopia miała przedziwną trochę niebieska barwę

Te białe to właśnie ziarenka mąki

Ta była dużo gęstsza niż ta na chlebie. Ziarenka tego gatunku pleśni są też mniejsze niz te juz przez nas omówione.

Z pęcherzykiem powietrza. Takie oko potwora :P
A tu kilka filmików. 
Ukryta pleśń i Pamiętniki z inwazji grzyba:
https://youtu.be/LBYbv9GR7TQ
https://youtu.be/Mk0mdrLOGv0



 Mam jeszcze kilka filmików i zdjęć więcej. Jeśli ktoś by chciał to mogę podrzucić. I jak wam się podobała Pleśniolimpiada ? Bardzo? No ja mam nadzieję ;) Fajna całkiem. Chociaż jakoś żeby ja wziąć w większej ilości do ręki to mnie nie korci ale pod mikroskopem wygląda fajnie. Wreszcie coś widać ! W reszcie coś co ma jakiś kolor!

W tą sobotę wybieram się na Piknik Naukowy takze oczekujcie pełnej relacji. Szpiedzy z Krainy Deszcowców już wyruszyli, ruszam i ja! A na razie to hmmm NA razie! Bym zarzuciła jakimś tekstem z polskiego filmu, ale nie będę przeklinać. No także, cześć i do następnego wpisu.

Alicja